...tak, tak, tak! Wskutek szczęśliwych splotów wydarzeń i zbiegów okoliczności, wszystko wskazuje na to, że ziści się mój plan pojechania na wszystkie festiwale, którymi zajarałam się w obecne wakacje. Po Boogie i audioriverowych dubstepach, ale jeszcze przed Nerdami, oto nadchodzi wspomniany już wcześniej (Flying Lotus!) Tauron Nowa Muzyka. Mniej lub bardziej elektronicznie, mniej lub bardziej znani, mniej lub bardziej lubiani, ale wśród zaproszonych artystów znajdzie się też pewna debiutantka i to jej właśnie pragnę poświęcić dzisiejszą notkę. Ebony Bones, bo o niej mowa, na pierwszy rzut oka jest przerażająca. Przerysowana, kolorowa do przesady, obwieszona wszelkimi możliwymi ozdobami, ubrana w rzeczy, których czasem nawet nie potrafię nazwać, całość zwieńczona olbrzymim afro. Przypomina trochę połączenie postaci z kreskówki i karnawałowej drag queen. I taka jest też jej muzyka. Absolutny miszmasz. Zanim jednak się nią zajęła, późne lata 90-te pannie Bones zleciały na odgrywaniu postaci Yasmin w jednej z niekończących się oper mydlanych na Channel 5. Mówi się, że dzisiejszy przerysowany image to właśnie forma pokazania światu ulgi po odejściu z familijnego koszmarku. Od zawsze pasjonowała ją muzyka, sama nauczyła się grać na niezliczonej ilości instrumentów, pisała teksty, próbowała produkcji, ale przede wszystkim chciała by ktoś ją zauważył. Udało się to 2 lata wstecz na antenie BBC Radio1, gdzie zaprezentowała stworzony we własnej sypialni singiel o osobliwym tytule ''Don't Fart On My Heart''. Utwór szybko zyskał miano singla tygodnia i tym samym kariera Ebony ruszyła naprzód. Debiutancki album ''Bone Of My Bones'', który będzie promować 28 sierpnia w Katowicach ukazał się w tym roku, a wesprze ją w tym siedmioosobowy skład przyjaciół i muzyków w jednym. Ciekawa historia wiąże się również z teledyskiem do pierwszego singla - ''The Muzik''. Pomysłowa Bones zorganizowała konkurs, w którym ludzie z każdego zakątka świata mogli wysyłać swoje nagrania - w trakcie dowolnych czynności zainspirowanych singlem. Wybrawszy kilkadziesiąt najlepszych, Ebony utworzyła klip za pomocą kolażu nadesłanych przez ludzi nagrań opatrzywszy jest dodatkowo imieniem i nazwiskiem bądź pseudonimem i miejscem pochodzenia bohatera. A co właściwie można powiedzieć o muzyce? Chaos. Zamieszanie. Puls. Tętno. Energia. Bębny. Post punk pomieszany z wpływami afrykańskimi. Trochę electropopu, trochę house'u trochę funku. Autorka natomiast określa swoją twórczość jako melodramatyczne piosenki popularne. Pozostaje mi tylko dodać, że to zapewne jeden z najciekawszych albumów i przede wszystkim najciekawszych postaci, jakie zaserwuje nam rok 2009. Sprawdź to.
enjoy!
P.S. Szczęśliwie odbył się i zakończył Boogie Brain Festival. Coż mogę rzec. Zapewne wiele. Mogłabym napisać o głupotach jakie już 2 rok z rzędu wypisywała GW, zamieszczając relacje, z których jasno wynika, że autorzy nawet nie pofatygowali się na koncert. Mogłabym napisać o babetach marudzących o wydawaniu pieniędzy z ich podatkow na festiwal dla ''kilkunastu osób'' czy malkontentach mowiących o przeniesieniu eventu z Amfiteatru do jakiegoś klubu (wtf?). Ale nie napiszę o tym bo i po co. Ze swojej strony mogę tylko wspominać jak dobrze się bawiłam, jak miłe wspomnienia mi pozostały po tym deszczowym weekendzie i jak niecierpliwie czekam na przyszły rok. Bo czy często się zdarza w naszym mieście, nie mówiąc już o kraju, koncert Roya Ayersa w pełnym koncertowym składzie, ze śpiewaniem ''Happy birthday'' i ''Sto lat'' jednemu z muzyków, z instrumentowymi popisami każdego z osobna, z fantastycznym kontaktem z publicznością i nieodbębnianiem obowiązkowej godziny ale prawdziwym show? Albo czy czesto mamy okazję skakać do granych na żywo przez DJ Storm drumów okraszonych zagrzewaniem do zabawy MC Rage'a? Nie wspomnę już o długo przeze mnie wyczekiwanym Robercie Owensie i możliwości usłyszenia na żywo TEGO głosu czy niesamowitej podróży przez muzyczny świat od dubstepu, przez rave, techno, schranz po drumy w wykonaniu gramofonowych wirtuozów ze Scratch Perverts. No i prezentowany niegdyś na Kunie ''Night'' w wykonaniu Cokiego, usłyszeć na zywo - bezcenne. Marudzącym polecam na przyszłość zapoznanie się z line-up'em nadchodzącego w ich mieście wydarzenia. A nuż się spodoba. Albo kupno zatyczek do uszu. Na te dwa dni w roku.
P.S.2. Mój absolutny przehit ostatnich 3 dni. Louis Bordeaux. Minuta i czternaście sekund czystego mistrzostwa. Pełen album do zassania już dziś po południu można będzie znaleźć TU. A tymczasem - Louis Bordeaux - You :
5 komentarzy:
Don't Fart On My Heart - sciagam zaraz :D
a louie juz czeka u mnie :P
Boze Owca, jak ta Twoja kobieta pisze ;oooo
ależeco? :D
ale ze przebosko ;]
u nas to rodzinne :P
Prześlij komentarz