wtorek, 2 grudnia 2008

the DJ & the request

nastal nam grudzien, deszcz leje taki,ze zal kune z kulawa noga na dwor wypuscic, pewnien odsetek ludzi, w tym niestety ja, cierpi na grudniowa bezsennosc i co tu robic.
Po tym totalnie offtopowym wstepnie pragne zaprezentowac kolejna plyte z cyklu my favourites, choc w sumie takiego cyklu jeszcze nawet nie bylo, no ale przyjmijmy,ze to jedna z TYCH plyt. Autentycznie kocham Kero One'a. Skośnooki Kaliornijczyk nie tylko jest uroczy, ale kazdy jego kolejny album, ktory wpadnie mi w rece - czy autorski czy mix innych wykonawcow, cieszy niezmiernie tak samo. Kero jest postacia jak sadze znana na tyle, by oszczedzic opisu wazkich faktow historyczno - biograficznych, nadmienie tylko, iz swoj pierwszy singiel wypuscil na rynek w 2003 roku dzieki wlasnemu sprzetowi, hajsowi i przede wszystkim wytworni, ktora ma sie dobrze po dzis dzien - Plug Label. Singiel wyszedl w 50 tylko kopiach i traf chcial, ze jedna z nich znalazla sie w niewielkim przybytku w sercu Tokio, gdzie znalazl ja pewien japonski DJ. Pozniej byl juz klasyczny scenariusz - tysiace propozycji, tournee po Japonii, fani, autografy, szał, szoł i poczatek prawdziwej, ''powaznej'' kariery. Ktora zreszta trwa do dzis , wszak Kero cieszy sie uznaniem nie tylko fanow i krytykow, ktorzy przyznaja mu rozmaite nagrody, ale i innych artystow, nierzadko egzystujacych na rynku muzycznym dluzej niz Kero egzystuje na swiecie. A w oczekiwaniu na nowy album, ktory pojawic sie ma podobno w lutym 2009, Kero One jako DJ prezentuje mix znanych i lubianych wykonawcow - jesli znajomo brzmia Ci postaci takie jak Ben Westbeech, Mark De Clive- Lowe, De La Soul, Marvin Gaye czy Moodyman - ssij i sluchaj. Miłe dla ucha.

enjoy!




P.S. Na zakonczenie maly apel do wszystkich posiadaczy telefonow komorkowych z empetrzy czy whatever czym, zainspirowany wczorajszymi podrozami srodkami komunikacji miejskiej - DZIEWCZYNO, CHŁOPAKU! - ja rozumiem,ze o gustach sie nie dyskutuje i kazdy ma inne i mozesz nie rozumiec, ze slucham jakiegos zawodzenia na bandoneonie w wykonaniu Gotan Project czy darcia mordy chlopakow z Foo Fighters czy jeczenia Maxwella, ALE zawsze, absolutnie zawsze mam na uszach S-Ł-U-C-H-A-W-K-I!!! Ja wiem,ze lans, ze chopaki lub dziewczyny z 6b siedza 3 siedzenia dalej i trzeba zadac szyku, ale moze czas pomyslec i wziac pod uwage ta malo prawdopodobna rzecz, iz ja moge nie miec ochoty sluchac nut Basshuntera, Gosi Andrzejewicz, Dody, Feela, womanizerow i innych hitow-na-czasie plynacych z waszych telefonow komorkowych, ktore dzierzycie w dloniach! Wiec jesli ktos z was to czyta - apeluje i prosze - uzywajcie sluchawek, bo NAPRAWDE nie ma nic fajnego i lanserskiego w publicznym sluchaniu muzyki z telefonu, ze juz o przechadzaniu sie z nim i ostra techniawka w dloni nie wspomne. Believe me.

2 komentarze:

owiec pisze...

kurwa.... chowam sonny ericssona z dannym do kiermany w takim razie :)

Cookie pisze...

chowaj, bo Cie rzuce !