piątek, 28 sierpnia 2009

hit that jive, jack

...jakiś czas temu natknęłam się na przedziwną kolaborację (?) w składzie Nat King Cole i...The Roots. Przedziwna jest rzecz jasna tylko jak na to spojrzeć z zewnątrz, bowiem numer ''Walkin' My Baby Home'' bardzo, bardzo mi się spodobał i do dziś bywa gościem na mej playliście. Parę miesięcy po tym wydarzeniu, oto mam odpowiedź na moją muzyczną zagadkę. Sprawczynią zamieszania jest córka zmarłego geniusza - Carole Cole. Rzecz w tym, że w dzisiejszych czasach wielu artystów porywa się na coverowanie starych, dobrych, sprawdzonych a nawet legendarnych utworów - z różnym jak wiemy skutkiem, bo zdarzają się takie gnioty, że tylko wieloletni słuchacze vivy mogą je zdzierżyć. I fajnie. Ale gdyby tak zająć się kimś nazywanym mianem ''króla'', jednak nie tak banalnym jak Michael Jackson? Odpowiedź na to pytanie postanowiła znaleźć wspomniana już wyżej córka absolutnego muzycznego geniusza Nat King Cole'a. Ten wybitny jazzowy pianista i piosenkarz zmarł (niestety zbyt wcześnie) w roku 1965, jednak któż z nas nie zna takich szlagierów jak ''Unforgettable'' czy ''When I fall in love''...? Z wydatną pomocą wielu muzyków, Carole postanowiła utworzyć projekt ''Re:generations'', który miał na celu połączenie dwóch światów - świata ciepłego, okraszonego charakterystycznym głosem Nat'a jazzu lat 50 i świata nowoczesnych brzmień, elektronicznych zabiegów i wokali czy melorecytacji. Możliwości były również dwie - albo kompletny niewypał albo wielki sukces. Jak można przewidzieć, skończyło się na tym drugim, ku uciesze pełnej obaw Carole. Jakże jednak mogło skończyć się inaczej, gdy do współpracy zaprosiła ona takich ludzi jak wspomiani juz The Roots, TV On The Radio, swoją przyrodnią siostrę Natalie Cole, Damiana Marley'a i wiele, wiele innych wybitnych muzyków, którzy ze swojego zadania wywiązali się iście śpiewająco. Jako że zazwyczaj nie jestem zbytnią zwolenniczką coverów, muszę przyznać że ten album bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Z nieskrywaną przyjemnością słuchałam go od początku do końca i z każdym kolejnym utworem coraz bardziej mi się podobał. Ciepły, głęboki, fantastyczny głos Nat'a (podobno aby utrzymać swoją niesamowitą barwę palił on trzy paczki papierosów dziennie) połączony jest z tą bardziej nowoczesną stroną nienachalnie i bardzo spójnie. Niektóre utwory pełnią funkcje sampli, niektóre zaś wykorzystane są niemal w całości. ''Re:generations'' z całą pewnością nie rozczaruje wiernych fanów Nat King Cole'a, gdyż zrobiony jest po prostu perfekcyjnie i zaskoczy raczej powiewem świeżości niż muzyczną kakofonią. Tych zaś, którzy nie do końca orientują się w jazzie z tamtych lat z pewnością urzeknie i zachęci do dalszych wycieczek w tę stronę. Do czego gorąco, z głebi serca namawiam.


2 komentarze:

Monia pisze...

pierwsza.. pierwsza.. :]
polecalam te plytke juz w kwietniu u siebie :P
plyta meeega dobra i warta rekomendacji zawsze i wszedzie :)

Cookie pisze...

tak? ja ja dopiero teraz znalazlam, choc tez slyszalam wczesniej :|

ale mega :)