czwartek, 19 marca 2009

theme from paris

...tak, przyznaję się bez bicia. Nie jestem płodnym artystą/ pisarzem/ bloggerem/ kimkolwiek-jeszcze. Zwłaszcza w okresie sesyjno -egzaminacyjno -stresującym. Pociechą jednak jest fakt, że te wątpliwe atrakcje już za mną, toteż udałam się po małej przerwie na pasjonującą podróż do wnętrz internetowych czeluści w poszukiwaniu... Inspiracji? Nowości..? Znalazłam, i to nie lada bombę. Chodzi o wytwornię Stones Throw - jeśli nieobcy są wam artyści tacy jak Gary Wilson, The Turntablist, Breakestra, Dudley Perkins czy J Dilla, to wiecie już czego sie spodziewać. Jeśli jednak pojęcia o co chodzi nie macie, podpowiem iż ów label znany jest już od lat 13 z niesamowitego funku, soulu czy hip hopu cudownie okraszonego odrobiną psychodeli, nowatorstwa i elektroniki. Mieszanka co najmniej wybuchowa, toteż i wytwórnia ma rzesze fanów, wielbicieli i maniaków (tu pozwolę sobie na cytat jednego z nich - ''Stones Throw to cud. Stones Throw to najlepsza wytwórnia jaką znam. Stones Throw to stajnia w której mógłbym zamieszkać, spać gdzieś w kącie na materacu tylko po to by codziennie dolewać Madlibowi kawy.'') , a sama nie ustaje w produkcji nowych featuringów, remiksów, albumów oraz - przede wszystkim, w promowaniu nowych artystów. W tę ostatnią falę idealnie wpasował się niejaki James o osobliwym nazwisku Pants. Bywało z nim różnie - grał na perkusji próbując szczęścia we współpracy z mniej lub bardziej cenionymi bandami - bez sukcesu. Później parał się rapowaniem, lecz nie dostrzegał tego talentu nikt poza nim samym. Później znów była perkusja i ludzie nawet trochę tańczyli, lecz wciąż sukcesów brak. Teraz James wydał debiutancki album i ludzie go pokochali. Ja także. Multiinstrumentalista i producent muzyczny, charyzmatyczny odkrywca nowych brzmień. Przyznam, że rzadko zdarza mi się miewać płyty, których słucham od początku do końca i całkowicie mi się podobają. Dlatego bardzo miło mi oznajmić, że to jeden z takich właśnie albumów. ''Welcome'' to niezwykle świeże i perfekcyjnie poskładane połączenie oldskulowego soulu z lat 80, electro, rapu, chwilami post punkowego disco i new wave'u rodem z lat 70. Eklektyzm, świetne brzmienie, instrumenty, wokale, efekty - czego chcieć więcej. Pozycja obowązkowa.

enjoy!


P.S. Tak, tak - powtarzam, że nic mnie to już nie obchodzi i nie jadę, ale jednak aby tradycji stało się zadość napiszę kim są ogłoszone dziś kolejne gwiazdy Heineken Open'er. Lily Allen. White Lies. Santigold (wcześniej - Santogold.) Dziękuję.

P.S.2 Czy pamiętacie opisywanego niegdyś przeze mnie Petera Hadara? Tych co nie pamiętają odsyłam TUTAJ. Dlaczego o tym właśnie wykonawcy przyszło mi dziś wspomnieć. A to dlatego, że weszłam radośnie w posiadanie EP-ki, tegoż arysty! Minialbum zatytułowany jest ''She's 4 months'', liczy sobie 6 utworów, a słucha się go nader przyjemnie. Znalazła się na nim również oryginalna, nieco odmienna wersja znanego już z prezentowanego przeze mnie ''Well dressed for the Art Show'' numeru ''Watermelon''. Sama epka wydana została na potrzeby walentynek, nadchodzącej wiosny, dania upustu artystycznym porywom pana Hadara, a za cel ma pokazanie, że ów piosenkarz nie spoczął na laurach i pełen sił i pomysłów pracuje nad nowym ''pełnowymiarowym'' projektem. Ponadto, postanowił on udostępnić to wydawnictwo w sieci całkowicie za darmo. Ze spokojem sumienia więc możecie klikać i rozkoszować się tymi paroma piosenkami ściągając je również z Kuny.



2 komentarze:

Anonimowy pisze...

no to... się zaskoczyłem po raz drugi ;> więc w sumie warto było czekać [na nowy miły post oczywiście :P] ;] a co do heinekena, to tylko czekam aż w line up'ie pojawi się Hannah Montana, i spełni się moja złowieszcza przepowiednia :D

Cookie pisze...

No, I ask you what was man's problem with me?

Twoje przepowiednie maja niestety to do siebie, ze sie spelniaja, zwlaszcza te złe :PP