piątek, 27 marca 2009

sunstar

...i to prawdziwie słoneczna gwiazda, bo trochę z Chicago, trochę z Jamajki , a trochę z Miami. Mowa dziś o moim najnowszym odkryciu imieniem Jesse Boykins III. Dzięki życiu w różnych środowiskach, przebywając z różnymi ludźmi, ocierając się o różne kultury, ten zaledwie 24-letni chłopak może pochwalić się nie lada doświadczeniem, a co za tym idzie inspiracjami. Podobno zawsze wolał szkołę życia niż system oświaty. Podobno głęboko mądra rodzina od najmłodszych lat wpajała mu do głowy wartości zgoła inne niż zawarte w sztywnych ramach programu nauczania. Podobno muzykę zaczął pisać mając lat 10 i potrafił wśród otoczenia wyłapywać dźwięki niesłyszalne dla większości śmiertelników, a następnie na ich podstawie tworzyć melodie i dobierać do nich słowa. Wszystko to rejestrował na swojej maszynie od nagrań karaoke. Desperacko chłonął dźwięki, poszukiwał, poznawał, słuchał, rejestrował. W młodym wieku miał już pokaźne grono muzycznych ulubieńców z górnej półki - od Steviego Wondera przez Marvina Gaye'a aż po Beatlesów. Nie poprzestawał jednak na bezczynnej kontemplacji - wiele godzin spędził w sieci studiując teksty, poznając sposoby tworzenia metafor, dobierania słów i wypracowując tym samym swój własny styl w tej dziedzinie. Przygodę z występowaniem rozpoczął w szkole średniej zakładając z kumplami zespól Perfect Gentlemen. Nieco później porzucił ów projekt by oddać się w studiowaniu na uniwersytecie w Nowym Jorku. Tam stał się pisarzem, performerem, wokalistą i producentem z prawdziwego zdarzenia. W owych czasach rozpoczął się także żywot studenckiego projektu The Beauty Created, z którym Jesse występuje po dziś dzień. W 2008 roku nakładem NomaDic MuSic wydał EP-kę ''Dopamine: My Life On My Back''. W tym czasie jednak kończył już prace nad debiutanckim longplayem ''The Beauty Created'', który ukazał się w tym samym roku. Sam album - świetny. Mocno przypomina Viktera Duplaix/Petera Hadara, ale na pewno wart jest sprawdzenia, chociażby dla genialnego singla ''Tabloids''. Słychać wpływy jego mentora Bilala, słychać nieco jazzu, słychać świetną technikę i samodzielnie napisane teksty. Dobry neo-soul w męskim wydaniu. Po prostu.

enjoy!


P.S. A dziś ps bardzo skromny, z przyczyn przeróżnych. Postanowiłam jedynie na deser dodać odkurzony nieco przeze mnie singiel grupy The Gap Band (laiku - bracia Wilson, tak od tego Charlie'go, co u Snoopa, fejm w latach 70-80). I bardzo fajny, przypomniany, funkowy ''Humpin''.
Do zassania TUTAJ.

P.S.2 Mały przeciek z zapowiadanego na kwiecień nowego albumu Sofy ''DoReMiFaSoFa''. Nie to żebym jakoś specjalnie się jarała, ale może wam się spodoba. ''Keep On Shakin''.






Brak komentarzy: