piątek, 13 marca 2009

all night high

...piątek trzynastego. Dziś pragnę zaprezentować jedną z najważniejszych pozycji mających premierę tej wiosny, a ściśle 3 dni temu. Diwa house'u... Diwa soulu? Jedno jest pewne - Lisa Shaw to jedna z niewielu znanych mi wokalistek, której głos znakomicie sprawdza się w tanecznych, elektronicznych kawałkach oraz w zmysłowych, soulowych balladach. Karierę muzyczną zaczynała w 1995 roku udzielając się gościnnie w przeróżnych house'owych produkcjach, głownie na nowojorskiej scenie. Na którą zresztą trafiła dzięki szczęśliwym splotom wydarzeń, gdyż jest rodowitą Kanadyjką. Jednak pewnego lata postanowiła udać się na nowojorski urlop i...tak już została. Spotkała się natychmiast z ciepłym przyjęciem elektronicznego underground'u, by w tym samym roku wydać debiutancki singiel. 10 lat i wiele pomniejszych produkcji później na świat wyszedł pierwszy debiutancki longplay panny Shaw zatytułowany ''Cherry''. Album spotkał się z bardzo dobrymi recenzjami, rozpływano się nad świeżością i głosem wokalistki, a wiele sławnych i wpływowych postaci chwaliło ją publicznie - ot choćby Madonna na łamach ''Rolling Stone''. Od tamtej pory nawiązywała coraz to nowe znajomości, czerpała inspiracje, spotykała się z nowymi motywującymi ją postaciami. Minęły cztery pracowite lata i oto ukazał się nowy materiał Shaw, tym razem wydany pod skrzydłami niezależnego labelu Salted Music Recordings, którego właścicielem tudzież zalożycielem jest sam Miguel Migs. ''Free'' to album bardzo zróżnicowany - znajdziemy tu i smakowite, taneczne, house'owe kawałki jak ''Music in you'', ale też spokojne, głębokie, przyjemnie bujające, soulowe ballady jak ''Sky high''. Miss Shaw pokazała, że coraz lepiej czuje się w ambitnych elektronicznych brzmieniach, ale i że nieobce są jej przydymione, czarne nuty. Co wyszło? Kawał dobrej roboty i świetnej muzyki. Polecam.

enjoy!



P.S. Nieco pozytywnego zamieszania narobiło się w temacie festiwalowym. Ogłoszono kolejne dwie gwiazdy Heineken Open'er - Thievery Corporation i Pendulum. Jaram się bardzo jednym i drugim, toteż gdyby miało się zdarzyć, że w 1 dniu zamkną się wszystkie te 3-4 zespoły podane do tej pory, na których zobaczeniu mi zależy, to z chęcią się na ten jeden dzień wybiorę. Całość - już definitywnie nie. Numerem jeden wśród festiwalowych wojaży na te wakacje pozostaje dla mnie wciąż londyński Lovebox, którego line-up jak sądzę do czerwca powiększy się o kolejne bangery, a nawet jeśli nie, to i teraz jest ich pod dostatkiem. Jednakże bardzo ucieszył mnie dzisiejszy niespodziewany obrót wydarzeń, w wyniku którego odwiedzę tegoroczną edycję festiwalu Audioriver w Płocku. Patrząc na zeszłoroczny line-up na myśl przychodzi mi tylko jedno cenzuralne słowo - WOW. Unkle, Roni Size, Danny Byrd czy 2020 Soundsystem to tylko niektóre spośród dziesiątek megagwiazd, które zagościły na zeszłorocznej edycji, a wszystko to za śmiesznie małe ceny, które w tym roku zmianom nie uległy. Mając już zabookowany nocleg pozostaje mi teraz tylko czekać na tegoroczną listę artystów, która zaczęła się od gwiazd nieco mniejszego formatu niż Roni Size, ale w przypadku tego eventu mogę mieć pewność, że nikt nie zawiedzie. Dodatkową pokusą był fakt otwarcia nowej sceny, gdzie przez 1 dzień lecieć mają dubstepy oraz d'nb, a drugiego chillout. Tak więc z masą pozytywnych emocji i nastawienia czekam na resztę i jaram się po stokroć wyjazdem. Teraz coś bardziej lokalnego - bynajmniej dla mnie i reszty Szczecinian. Rusza niebawem kolejna edycja Szczecin Music Fest. Po ogłoszeniu artystów otworzyłam szeroko oczy. Dlaczego? Nicola Conte, Orchestra Baobab, Jazz BigBand Graz, Cronos Quartet, Calexico (!) czy Chick Corea. W naszym mieście. Jaram się przeogromnie, a chcących dowiedzieć się o samej inicjatywie nieco więcej zapraszam do oficjalnego źródła TU oraz nieco bardziej subiektywnie TU. Z nieco innej muzycznej, ale nadal lokalnej szuflady - w tym roku ruszyć ma pierwsza edycja organizowanego przez radio Eska (sic!) Szczecin Rock Festival. Po wielu pertraktacjach i zgrzytach wszystkim udało się ze wszystkimi dogadać i oto mamy pierwsze wiadomości dotyczące gwiazd - Limp Bizkit, Chris Cornell, Kaiser Chiefs, Happysad ,Coma, Hey, Myslovitz i...PODOBNO Faith No More, ale ta ostatnia informacja nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzona. Nie to żebym nagle stała się fanką rocka, ale odezwał się mój patriotyzm lokalny , no a poza tym - jeśli taki line up doszedłby to skutku, z pewnością dla wielbicieli takich klimatów byłoby to jedno z najważniejszych wydarzeń w Polsce. Za co rzecz jasna trzymam kciuki. Plus oczywiście kolejna edycja Boogie Brain Festival....

Lato, przybywaj.

2 komentarze:

owiec pisze...

"cherry" swego czasu sluchalem czesto, wiec nowa lise chetie przyjme :)

audioriver jak najbardziej, w tym sezonie robimy elektroniczne manewry festiwalowe :)

Cookie pisze...

londynsko - podwarszawskie :>