poniedziałek, 2 marca 2009

the days of roses.

...welcome back, tym razem na dłużej. Znajdując się aktualnie trochę nie w pełni sił fizycznych, ale w wyśmienitej formie umysłowej, nie przedłużając przedstawiam moje nowe odkrycie, choć samo w sobie nowe wcale a wcale nie jest. Bardzo downtempowo zaczynam sezon wiosenny 2009. Trochę trip hopowo, trochę elektronicznie, trochę lounge'owo, czyli tak jak lubię. Sprawcy tym razem pochodzą z Włoch, a na imię im Matteo Curcio i Marinella Mastrosimone co razem daje kolektyw Musetta. Natknąwszy się przypadkiem na profil tychże na portalu MySpace odnalazłam tam bliski memu sercu utwór ''Nicotine'' i przepadłam. Muzyka dość specyficzna, niecodzienna, ale na pewno godna uwagi. Połączenie dwóch róznych muzycznych światów dało naprawdę niesamowity efekt - basista Matteo wraz ze swoim wieloletnim zamiłowaniem do niemieckiej muzyki elektronicznej, zwłaszcza w wykonaniu Kraftwerku, pasjonat kosmicznych dźwięków z lat 70 i jazzu pod każdą postacią w duecie z eteryczną Marinellą - wielbicielką progresywnego rocka, włoskich lat 70 i muzyki...indiańskiej. Z tego nie mogła powstać nuda. Choć projekt zwykle opisywany jest jako przedstawiciel lounge'u, to dzieje sie w nim o wiele więcej. Szerokie grono inspiracji - od muzyki ze starych kryminałów, przez sztukę aż po science fiction tworzy wielce eklektyczną i interesującą mieszankę. Chciałoby się rzec, że nie do podrobienia - a jednak kilka nut kojarzy mi się mimowolnie ze Slow Train Soul i Koop, a i nieco Cocteau Twins... Jako ciekawostkę dodam, iż muzycy z Musetty często współpracują przy organizacji pokazów włoskich topowych projektanów mody. Debiutancki album ''Mice to meet you'' to wynik kolaboracji z brytyjskim producentem Robem Ellisem, znanych ze współpracy z takimi postaciami jak PJ Harvey czy Melissa Etheridge. Każdy występ Włochów to podobno niesamowite show, z wieloma granymi na żywo remiksami i osobno dobieranymi wizualicjami, gdyż członkowie zespołu parają się także vj'ingiem. Polecam! :

enjoy!



P.S. Jako że powróciłam i nie mam nad sobą żadnych limitów czasowych, mogę spokojnie wyrzucić z siebie to co leży mi na wątrobie od niemal dwóch tygodni. Heineken Open'er Festival 2009. How fuckin' low is that. Mamy początek marca. Od jesieni nauczona doświadczeniem lat, a zwłaszcza roku ubiegłego czekam na bangery...i czekam i czekam i czekam. Ja rozumiem, że indie rok jest obecnie niebywale popularny i ma rzesze fanów i że jest szał i w ogole ale KURWA. W chwili obecnej line up przedstawia się nastepująco : rock i pochodne - Arctic Monkeys, Gossip. Kings Of Leon, Madness, Placebo, Speed Caravan, The Kooks. Inne gwiazdy - Crystal Castles, Basement Jaxx i Moby. Jeśli ktoś ma życzenie można dopisac jeszcze Duffy. Ani jednej gwiazdy hip hop. Nic. Zero. Bilety są już po podwyżce, a nam się zrobił indie rockowy festiwal modnych wykonawców. I chwała im za to, niech dla każdego będzie coś miłego, cieszę się za fanów Placebo, że mają w tym roku swoją mekkę. Jednakże nie bardzo rozumiem działania Alter Artu i dalsze ich plany. Coś - nie - bangla. Nie ukrywam jednak swojego rozczarowania jeśli rzeczywiście władze festiwalu chcą zmienić jego profil - wciąż mam w pamięci fantastyczną atmosferę na zeszłorocznym evencie i jest mi trochę smutno, że prawdopodobnie nie zaznam jej już w tym roku, tym bardziej że po informacji jakoby festiwal przedłużony został o jedną dobę, spodziewałam się czegoś zgoła innego. Promykiem słońca tudzież nadziei pozostaje jednak nowe dziecko Alter Artu - krakowski Selector Festival 2009. Röyksopp! Franz Ferdinand, Fischerspooner, którego zeszłoroczny openerowy performance wciąż tkwi w mojej pamięci, Dizzee Rascal, Orbital i New Young Pony Club. Inaczej prawda? A to dopiero początek line upu. Jeśli prawdą jest, że Alter Art zamierza podzielić nieco muzyczną publikę na rockowy, alternatywny Heineken Opener i nieco bardziej eklektyczny z naciskiem na elektronikę Selector, to ja się jaram. Zajmie pewnie trochę czasu nim Selector nabędzie openerowego fejmu, ale jestem jak najbardziej za alternatywą dla trómiejskiego festiwalu. Choć nie ukrywam, że jestem nieco zdezorientowana zaistniałą sytuacją i wciąż jeszcze spokojnie poczekam na resztę artystów. W czwartek kolejni trzej artyści - i jeśli będą to np. The Killers, Coldplay i 30 Seconds To Mars - nie jadę. I nie to, że jestem zamknięta muzycznie i nie chcę się otworzyć na nowe horyzonty - dajcie mi w 1 dniu Kings Of Leon, N.E.R.D. i Daft Punk, a nie pisnę słówkiem. Macie inne przemyślenia na ten temat? Chętnie poznam.

P.S.2. Żeby nie było tak pesymistycznie małe gadżety muzyczne w postaci dwóch świeżutkich singli Kero One'a , w tym jednego ze znanym mi/nam/Szczecinianom skądinąd Benem Westbeechem. Nie ukrywam, że od parunastu miesięcy czekam na mający pdoobno pojawić się w marcu nowy materiał Kero, a po przesłuchaniu tychże dwóch wycieków apetyt rośnie mi jeszcze bardziej. Swojej miłości do tego uroczego Kalifornijczyka po raz wtóry opisywać nie będę, powiem za to krótko - WOW. Właśnie na takiego Kero czekam. Enjoy!


P.S.3. Nieco prywaty choć nie do końca. Bardzo miło było mi zauważyć, iż adres na Kunę widnieje na odwiedzanej przeze mnie często soulbowl.pl. Wszakże nie od dziś jest to jedna z zakładek w moim komputerze i choć nie zawsze zgadzam się z recenzjami tam zamieszczanymi (no offence - najbardziej subiektywny temat świata), to chętnie sięgam po codzienną porcję newsów. Dlatego cieszę się, że moj skromny blog, a tym samym moja praca została doceniona i postaram się trzymać formę :)

6 komentarzy:

Paweł Żebrowski pisze...

a może to chłyt małketingowy? Dopiero po podwyżce karnetów zaprezentują kogoś konkretnego?

Cookie pisze...

ale karnety JUŻ already podrożały i ich cena juz nie ulegnie zmianie ;/

owiec pisze...

może pomysleli ze fani indie rocka to z reguly dzieciaki wiec oglosza im wykonawcow jak karnety sa tanie, a jak beda drozdze to oglosza lepsiejszych... niestety niewiele wskazuje na to zeby festiwal nagle stal sie jakims wypierdolonym przegladem gwiazd z kazdej polki. do tego tall shipy w gdyni w ten sam weekend... srogość

Cookie pisze...

ale karnety juz bardziej nie podrozeja ani nie stanieja, a line up śmierdzi :]

Anonimowy pisze...

possała rekomendowany album :) jutro opowie o swoim estetycznym orgaźmie ;)
czekam szmulo na kolejne propozycje nie do odrzucenia :*
Żą

Cookie pisze...

...okeeeeeej :*