sobota, 4 października 2008
weekendowo
miało być muzycznie, ale ja nieogarnieta jestem z wrzcaniem plyt, ze kliknij na okladke i se sluchaj i wieszco, wiec to musi poczekac.
wszystkim mieszkancom naszego urodziwego miasta pragne zadac nurtujace mnie od paru dni pytanie - what the fuck?! od par dni sa takie korki, ze ja nie wiem gdzie oczy podziac, dzis jechalam do domu 45 min trase, ktora normalnie autobus jedzie minut 13. Plus pol godziny czekania na przystani, gdzie zadnego autubusu ani widu ani slychu, gdzie jednak dowarzystwa dotrzymal mi Hauka, za co on wie, ze ja dziekuje i doceniam :) poza tym na dworze jest dzis z -20 stopni, akurat teraz musza zaczynac wszelkie remonty i naprawy i budowy drog, jakby nie mogli zajac sie tym w wakacje jak w miescie jest mniej ludzi i w ogole, ja pierdole takie cos.
Humor poprawia mi jedynie perspektywa bardziej czilautowej czesci weekendu, czyli smrodziny!
Tak wlasnie, dzis moj szanowny absztyfikant i szanowna kolezanka Jenna wyprawiaja swoje urodziny, co prawda z przeroznych dat, ale kazda okazja jest dobra do ''bibki roku'' czy tez ''najlepszego melanzu zycia'' jak by to powiedzial gosc ze słitsikstin.
Brasil! - beware, oczywiscie bezalkoholowo, zgodnie z postanowieniamia zdrowotno / spadkowagowo/ ideologicznymi :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz